Hej w sumie to będzie nowy blog, twincest, piszemy go razem z Anitą. Ja będę pisała z perspektywy Billa a Anita z perspektywy Toma. i w sumie zapraszamy na prolog! /Magda
*Perspektywa Billa*
Wracałem do domu uśmiechnięty od ucha do ucha, pod nosem nuciłem piosenkę Green Day "Basket Case". Chwiejnym krokiem doszedłem do domu. Rodzice stali przed drzwiami i patrzeli się na mnie, jakbym co najmniej kogoś zabił. -Wiesz, która, do cholery, godzina?- zapytał srogo ojciec.
-Ni- nie wiem, chyba n-noc.- bełkotałem.
-Piąta nad ranem!- wykrzyczała matka.
-Oo Jezu, mam prawie osiemnaście lat.- powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
-No właśnie, PRAWIE, to po pierwsze, a po drugie jesteś niepełnoletni i jesteś pod wpływem alkoholu. W sumie nie tylko alkoholu.- mówił zdenerwowany ojciec.
Powiedziałem i pokazałem ojcowi środkowy palec, po czym szybko tego pożałowałem. Dostałem otwartą ręką w twarz. Spojrzałem na ojca z niedowierzaniem. Przecież ojciec nigdy mnie, ani mamy i Toma nie uderzył. Chyba po prostu przegiąłem.
-A teraz możesz wypierdalać stąd i nie wracać.
Stałem jak słup. Po chwili dostrzegłem mojego bliźniaka, który stał na schodach i obserwował całe zdarzenie. Spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, a on patrzył na mnie, jakby bardzo chciał coś zrobić, ale jednak się bał.
-No i wypierdalam stąd! Dziękuje - do widzenia, sam sobie świetnie poradzę!- wykrzyczałem, po czym trzasnąłem drzwiami i wyszedłem.
*Perspektywa Toma*
Spałem sobie smacznie w salonie, na nadzwyczaj wygodnej kanapie, kiedy nagle usłyszałem jakieś wrzaski. Wysunąłem głowę ponad oparcie i zobaczyłam Billa chwiejącego się przy drzwiach i rodziców.
- Oo Jezu, mam prawie osiemnaście lat - powiedział mój brat.
- No właśnie - PRAWIE, to po pierwsze, a po drugie jesteś niepełnoletni i jesteś pod wpływem alkoholu. W sumie nie tylko alkoholu.
I wtedy Bill pokazał ojcu środkowy palec. Wmurowało mnie. Co on teraz zrobi? Ale ojciec zrobił coś, czego nie zrobił nigdy wcześniej. Podszedł do Billa i uderzył go w twarz. Mój brat spojrzał mi w oczy ze strachem. Ja... Chciałem, naprawdę, chciałem interweniować ale... Zamurowało mnie.. Po prostu.. Nie mogłem wydusić z siebie słowa.
- A teraz możesz wypierdalać stąd i nie wracać.
Wyrzucił go z domu? Własnego syna? Ale.. To Bill... Mój młodszy brat.. No ok, dziesięć minut to prawie nic, ale jednak. Kocham go bardziej niż kogokolwiek, jesteśmy z jednego brzucha, znamy się z łona matki! Nie może go wyrzucić!
- No i wypierdalam stąd! Dziękuje - do widzenia, sam sobie świetnie poradzę! - krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Naprawdę? Wyszedł? Zostawił nas? Nawalony jak szpak nastolatek? I co? Ta po prostu?
- Tato... - zacząłem, lecz nie skończyłem.
- Do swojego pokoju. Migiem! Porozmawiamy jutro..
- Nie możesz go wyrzucić! - wrzasnąłem
- Już go wyrzuciłem! Sam do tego doprowadził! Widziałeś, w jakim stanie ostatnimi czasy wraca do domu!
- Tato! To mój brat! Twój syn! Rodzony! Jak możesz wyrzucić go z domu tylko dlatego, że wybrał złą drogę? Nie pozwalam!
- Ty akurat, smarkaczu, masz tu dużo do gadania. Won do pokoju!
Uderzyłam pięścią w ścianę i szybkim krokiem ruszyłem do pokoju. Wchodząc do niego, z całej siły trzasnąłem drzwiami. Postanowiłem jak najszybciej znaleźć Billa, dlatego wyskoczyłem przez okno. Robiło się coraz jaśniej, ale ja nie mogłem znaleźć Billa. Zrobiło się chłodno, dochodziło wpół do siódmej, a ja nadal go nie znalazłem. Wróciłem do domu i położyłem się spać.
- Oo Jezu, mam prawie osiemnaście lat - powiedział mój brat.
- No właśnie - PRAWIE, to po pierwsze, a po drugie jesteś niepełnoletni i jesteś pod wpływem alkoholu. W sumie nie tylko alkoholu.
I wtedy Bill pokazał ojcu środkowy palec. Wmurowało mnie. Co on teraz zrobi? Ale ojciec zrobił coś, czego nie zrobił nigdy wcześniej. Podszedł do Billa i uderzył go w twarz. Mój brat spojrzał mi w oczy ze strachem. Ja... Chciałem, naprawdę, chciałem interweniować ale... Zamurowało mnie.. Po prostu.. Nie mogłem wydusić z siebie słowa.
- A teraz możesz wypierdalać stąd i nie wracać.
Wyrzucił go z domu? Własnego syna? Ale.. To Bill... Mój młodszy brat.. No ok, dziesięć minut to prawie nic, ale jednak. Kocham go bardziej niż kogokolwiek, jesteśmy z jednego brzucha, znamy się z łona matki! Nie może go wyrzucić!
- No i wypierdalam stąd! Dziękuje - do widzenia, sam sobie świetnie poradzę! - krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Naprawdę? Wyszedł? Zostawił nas? Nawalony jak szpak nastolatek? I co? Ta po prostu?
- Tato... - zacząłem, lecz nie skończyłem.
- Do swojego pokoju. Migiem! Porozmawiamy jutro..
- Nie możesz go wyrzucić! - wrzasnąłem
- Już go wyrzuciłem! Sam do tego doprowadził! Widziałeś, w jakim stanie ostatnimi czasy wraca do domu!
- Tato! To mój brat! Twój syn! Rodzony! Jak możesz wyrzucić go z domu tylko dlatego, że wybrał złą drogę? Nie pozwalam!
- Ty akurat, smarkaczu, masz tu dużo do gadania. Won do pokoju!
Uderzyłam pięścią w ścianę i szybkim krokiem ruszyłem do pokoju. Wchodząc do niego, z całej siły trzasnąłem drzwiami. Postanowiłem jak najszybciej znaleźć Billa, dlatego wyskoczyłem przez okno. Robiło się coraz jaśniej, ale ja nie mogłem znaleźć Billa. Zrobiło się chłodno, dochodziło wpół do siódmej, a ja nadal go nie znalazłem. Wróciłem do domu i położyłem się spać.
Woow już czekam na następną cześć!!!
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!!! ;3
Jej. I co teraz??? Nie mogę się już doczekać tego, co będzie dalej. Hmm, będę miała o czym myśleć dziś wieczorem ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na next, życzę wam obu wiele, wiele weny i pozdrawiam :D